- Mamo? Wstaniesz? - usłyszała. Podniosła głowę i ujrzała Mike'a, tulącego szczenięta do piersi.
- Tak, kochanie. Już wstaję. - szepnęła. Odrzuciła kołdrę i ruszyła w stronę łazienki. Po drodze dała psom jeść i włączyła bratu bajkę. Wzięła ręcznik i weszła pod prysznic. Gorące strumienie wody, lekko parzyły jej skórę, ale nie przejęła się tym.
Zmoczyła włosy. Starała się nie myśleć o tym, że przedwczoraj, jej życie wywróciło się do góry nogami. Matka, z którą zawsze miała dobry kontakt, powiedziała, co tak naprawdę myśli o niej i młodszym synku.
Sophie, z którą miała dobry kontakt, przeprowadziła się niedaleko niej, a teraz, być może dziwi się, dlaczego jej pokój jest pusty, a matka drwi z jej nieobecności.
Severin... Kim on tak naprawdę jest? Kiedy go poznała, był obdartym chłopakiem, śpiącym na ławce w parku, bał się policji. Pozwoliła mu się umyć, dała mu nawet ubrania swojego ojca. Wczoraj po południu, zobaczyła go w mundurze, za ladą, jako recepcjonistę w dosyć luksusowym hotelu. Która wersja jest prawdziwa? Bojący się prawa dwudziestolatek, czy pracownik w bogatej placówce?
Westchnęła. "Co się ze mną dzieje" pomyślała. Nałożyła szampon na głowę i wtarła go. Następnie spłukała i zajęła się szorowaniem skóry. Opłukała się i założyła szlafrok. Wyszła z toalety i ujrzała coś, co wstrząsnęło nią do głębi.
Michael, darł się wniebogłosy, chcąc przytrzymać się kanapy. Ciągnęła go kobieta, która była dla niego - oczywiście w świetle prawa - matką.
Za nią, stał zdziwiony blondyn.
- Zostaw nas! - krzyknęła rudowłosa. - Odejdź!
Blondynka, ogarnięta szałem, spojrzała na nią.
- Ty! Zakało mojego łona! - wychrypiała. - Jak śmiałaś nastawiać tego wstrętnego bachora przeciwko mnie?!
- Nastawiałam?!
- Jasne, ona nic nie wie! - zawołała histerycznie. - Jak zawsze święta córeczka tatusia! Powiem ci jedno. Jego śmierć była najlepszym co mnie spotkało.
Słowa, które padły, ugodziły w Rud jak sztylet.
- Co? - szepnęła.
- A ty? Wdałaś się w niego. Doskonała, idealna! nie musiałaś się sprzedawać na ulicy w wieku osiemnastu lat, utrzymywał cię!
Matka podeszła bliżej i z całej siły uderzyła córkę w twarz.
- Jesteś taka sama jak on. Nieudacznica.
Odwróciła się i spojrzała na malca, który tulił się do obserwującego Severina. W jej oczach był szał. Wzięła pilnik i... wbiła go w samo serce pięciolatka. Sama wyskoczyła przez okno. Następnym co usłyszeli kilka sekund później, to uderzenie jej ciała o ziemię.
- Mike... - wyszeptała rudowłosa. Malec miał zamglone oczy, nogi mu drżały. Ruddie podbiegła i pocałowała go w czoło. Chłopiec konał w jej ramionach.
- Kochanie... - wyszeptała.
- Mamusiu... Czy w niebie są pieski? - powiedział.
- Są kochanie...
- A czy mógłbym mieć jednego?
- Możesz mieć ile ich chcesz.
- Mamusiu... ja chyba umieram... - z jego oczu poleciały łzy. - A ja nie chcę umierać...
Przytuliła go do piersi. Podniósł rękę i wyjął zakrwawiony przyrząd z klatki piersiowej.
- Pamiętaj, że cię kocham, mały... - szepnęła. Kiwnął głową i... odszedł.
Szloch wstrząsnął jej ciałem. Usłyszała syreny policyjne.
- Michael! Nie umieraj... Proszę... - z jej oczu lały się łzy, które mieszały się z krwią pięciolatka.
Ucałowała jego powieki i mały nosek. Objęła go rękami. Obejrzała się po pokoju, ale recepcjonisty nie było.
Tuląc chłopca, przesiedziała cały dzień, nie mogąc uwierzyć, że umarł.
---------------------------------------
HA! Jest! Trzeci rozdział!
Dedykuję go Natalii M., bez której by nie powstał. Przepraszam Cię też, że krótki, zły i w ogóle...
Mam nadzieję, że będzie chociaż jeden komentarz, a w następnym rozdziale będzie wszystko objaśnione.
Do Następnego ;)
Carole xx