czwartek, 22 maja 2014

Prolog



Wbiegłam do domu, trzymając kartkę z oceną „A” wysoko w górze. Była sesja miesiąc temu i jako jedyna napisałam dobrze. Szczęśliwa, przytuliłam się do mamy, która smażyła naleśniki. Spojrzała na mnie z uśmiechem i poleciła nakryć do stołu; tata już za chwilę miał wrócić z pracy. Wypełniłam jej polecenie, a po chwili, podniosłam słuchawkę telefonu stacjonarnego, aby odebrać.
  - Halo? – spytałam głosem pełnym emocji.
  - Witaj, Ruddie. Jesteś już w domu?
  - Tak. Nakryłyśmy do stołu. Kolacja już gotowa. – powiedziałam, patrząc z uśmiechem na mamę.
  - Świetnie, powiedz jej, że za dziesięć minut będę. Na razie muszę kończyć.
  - Dobrze. Cześć. – pożegnałam się i odłożyłam słuchawkę. Przekazałam mamie wiadomość od taty i poszłam na górę, aby odrobić lekcje, których na szczęście, nie miałam za wiele.
Zaledwie pięć zadań z biologii i dwa z chemii. Zrobiłam je w kilka chwil. Do przyjazdu taty zostało pięć minut. Wróciłam na parter, zjeżdżając po poręczy. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor.
Po chwili, dołączyła do mnie mama. Czas mijał, a tata nie wracał. Postanowiłyśmy poczekać jeszcze kilka minut, bo wiedziałyśmy, że może być korek, charakterystyczny dla LA w piątek wieczorem.
Siódma…  
Ósma…
Dziesiąta…
Jedenasta.
Taty wciąż nie ma.
Mama usnęła przed telewizorem, ja wciąż czekałam. I wtedy, zadzwonił telefon. Śpiąca, poderwała się i pobiegła odebrać, potykając się o moją torbę treningową. Podniosła słuchawkę i rzuciła:
 - Halo?... Tak, to ja. Słucham?... Co się stało?... Nie… to nie możliwe… do widzenia… do widzenia… - odłożyła słuchawkę i z trudem doszła do fotela. Podbiegłam do niej i objęłam ją ramieniem.
  - Mamo, co się dzieje? – spytałam. Telewizor wciąż grał, ukazując film o jakiejś szczęśliwej fałszywej rodzince, która ma przewieźć narkotyki dealera, z jednego państwa do drugiego.
  - Córciu… tata nie żyje… - usłyszałam, zanim mama wybuchnęła płaczem.
  - Co? – spytałam z niedowierzaniem. – Jak to: Nie żyje?
Zaczęłam się wycofywać z pokoju. Porwałam kurtkę, założyłam buty i wybiegłam z domu. Łzy ciekły mi po policzkach, kiedy biegłam w kierunku szosy. Kilkaset metrów ode mnie, stała policja, leżały dwa rozbite auta. Jednym z nich był volkswagen ojca.
Ruszyłam w tamtym kierunku. Spotkałam glinę, który bezskutecznie chciał mnie usunąć z miejsca wypadku. Zaczęłam się wyrywać, i krzyknęłam mu prosto w twarz.
  - CO? Jak to, „musi pani odejść”?! Ja nie mogę tu zostać?! A te gapie to co?! – ręką wskazałam coraz większy tłum ludzi. – Oni mogą tu zostać?! Przecież nawet go nie znali! A ja?! Jestem córką właściciela jednego z aut! – to powiedziawszy, wyrwałam się z jego uścisku i popędziłam w kierunku taśmy. Kilku z policjantów chciało mnie zatrzymać, ale zrezygnowali, kiedy usłyszeli o tym, że to mój ojciec.
Podbiegłam do zmasakrowanego ciała. Chciałam już przekląć auto, kiedy zauważyłam, że to nie tata. Miał inne ubrania i większy wzrost.
Mój ojciec leżał nieco dalej. Twarz miał lekko pokaleczoną, bo to w klatce piersiowej były szkła.
Objęłam jego głowę rękami i pocałowałam go w czoło. Wtedy coś we mnie pękło i wiedziałam, że nic już nie powróci. Mój ojciec naprawdę nie żyje. Odszedł, w przeddzień moich urodzin.
Poczułam, że ktoś mnie odciąga od zmarłego. Poddałam się i zostałam wyprowadzona z miejsca wypadku. Szłam zupełnie nieświadomie. W końcu, zauważyłam, gdzie jestem. Siedziałam w karetce, obok jakiejś dziewczyny. Była lekko pokaleczona. Tak jak ja, mimo, że nie byłam uczestnikiem wypadku. Uklękłam na szkle, to wszystko.
  - Jestem Sophie. – powiedziała, nawet nie wyciągając ręki.
  - Ruddie. Miło. – przywitałam się, nawet nie podnosząc głowy.
Dziewczyna spojrzała na mnie, i szepnęła:
  - To był mój ojciec… - ledwo to powiedziała, wybuchnęła płaczem. Wiedziałam jak się czuje.
  - Wiesz, że ja także straciłam tatę? – spytałam, szczelniej otulając się kocem, znalezionym na ziemi. – Był mi najbliższą osobą na świecie. – zdradziłam.
Sophie podniosła głowę i uśmiechnęła się bardzo delikatnie. Wtedy, poczułam, że nie mogę tak bezczynnie siedzieć. Przecież ona także straciła kogoś bliskiego. Przysunęłyśmy się bliżej i mocno przytuliłyśmy. Po prostu. Bez żadnych zobowiązań, po prostu, czyste przytulenie.

To wydarzenie miało miejsce rok temu. Nadal utrzymujemy kontakt z Sophie i jej mamą, mimo, że mieszkamy na dwóch końcach LA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz